niedziela, 30 listopada 2014

Japoński skoczek wynalazł lek na nieśmiertelność!

Skokami narciarskimi interesuję się od kilkunastu lat. A właściwie od wtedy, gdy Adam Małysz świętował swoje pierwsze sukcesy podczas Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2000/2001. Przez ten okres na światowych skoczniach przewinęło się wielu bardziej i mniej znanych skoczków. Większość z nich już dawno odstawiło narty, kombinezon i kask w kąt swoich domów. Jest jednak skoczek, który chyba zapomniał o upływającym czasie, a nawet jest jak wino – im starszy tym lepszy.



                fot: Reuters/Eric Gaillard



Jest 17 grudnia 1988 roku. Czyli dokładnie ćwierć wieku temu. W pięknym mieście Sapporo na wyspie Hokkaido w Japonii odbywa się kolejny konkurs zaliczany do cyklu Pucharu Świata. Nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie człowiek, który podczas tych zawodów debiutował w dorosłym świecie skoków. Jest nim oczywiście Noriaki Kasai czyli bohater mojego felietonu. Zajmuje miejsce pod koniec stawki.
Jest 15 grudnia 2013 roku. 25 lat po tym wydarzeniu, 41 letni „japoński samuraj” na oczach wielu z nas pisze historię skoków narciarskich. Jako pierwszy skoczek zajmuje miejsce na podium po osiągnięciu czterech dekad w swoim życiu. Poprzedni sezon był dla niego wyśmienity. Dużo lepszy niż kilka poprzednich. Zajmował miejsca w ścisłej czołówce Pucharu Świata. Wygrał konkurs Pucharu Świata w Kulm. No i na deser zdobywa srebrny medal na skoczni dużej podczas konkursu olimpijskiego w Sochi, ustępując jedynie nieznacznie naszemu rodakowi - Kamilowi Stochowi.
Noriaki wydaje się skakać jak za dobrych starych lat, gdy  m.in. zdobywał złoty medal na Mistrzostwach Świata w lotach narciarskich w Harrachowie w 1992r. Nie muszę chyba dodawać, że większość skoczków skaczących aktualnie w cyklu Pucharu Świata było wtedy jeszcze w planach swoich rodziców, albo nie wychodziło poza swoją kołyskę. Śmieję się, że mógłby być ojcem niejednego skoczka. Wielu zawodników nazywa go „dziadkiem”, albo twierdzą, że wynalazł lek na nieśmiertelność. Myślę, że jest w tym ziarenko prawdy.



Natomiast w aktualnym sezonie Kasai nadal nie przestaje zadziwiać. W ubiegły weekend, w Kuusamo zajął 3 miejsce oraz wygrał swój 17 konkurs. Zastanawiam się co może go zatrzymać przed sportową emeryturą, bo nic na to nie wskazuje, aby miał szybko zawiesić buty na kołku.    

Popularny Nori w mojej opinii powinien być inspiracją dla wielu młodych skoczków, aby uwierzyli w siebie i nie zwątpili, gdy przyjdzie gorsza forma. Bo taka jest ta dyscyplina. Bardzo loteryjna i nieprzewidywalna. Raz jesteś na samym szczycie, a w następnym sezonie możesz upaść na sam dół. Dlatego uważam ją za piękną. Co do Kasaiego, trafił z formą w najlepszym z możliwych momentów – w sezonie olimpijskim. Teraz przed nim Turniej Czterech Skoczni oraz Mistrzostwa Świata w Falun. Kto wie, może znów będzie chciał zadziwić cały świat, pokazując pazur młodym skoczkom, zgarniając im przed nosem cenne trofeum?