czwartek, 6 marca 2014

Nowe stroje, styl gry nadal mizerny. Polska 0:1 Szkocja

Siadając w środowy wieczór przed telewizorem, włączając jedynkę jak zwykle łudziłem się, że zobaczę odmienioną grę polskiej kadry. Jestem wyjątkowo niepoprawnym optymistą w tej kwestii. Oczywiście momentalnie zostałem sprowadzony do rzeczywistości. A rzeczywistość okazała się okrutna. Rezultat 0:1 w plecy po bardzo przeciętnej grze nie nastawia zbyt pozytywnie przed zbliżającymi się eliminacjami do Mistrzostw Europy w 2016 roku, które odbędą się w ojczyźnie Napoleona.





Spotkanie rozgrywane na Stadionie Narodowym (ta nazwa powinna być zastrzeżona dla Stadionu Śląskiego) było niemiłosiernie nudnym "widowiskiem". Oglądając mecz emocjonowałem się tak bardzo jakby to było spotkanie A-klasowych drużyn. Nie umiejętność rozegranie przez drużynę Nawałki kilku prostych podań na połowie przeciwnika czy też multum nie potrzebnych górnych zagrań, które lądowały na głowach Szkotów raziło strasznie. Na całe szczęście przeciwnicy nie postawili jakiś wygórowanych warunków i też nie pokazywali niczego wielkiego. Spotkanie było tak monotonne i nużące, że niestety usnąłem w okolicach 65 minuty. Na szczęście niczego nie straciłem, poza przypadkową bramką zdobytą przez drużynę Gordona Strachana. Dla ścisłości: jedynego gola w meczu strzelił Scott Brown w 77 minucie po uderzeniu zza pola karnego.
Dodatkowym smaczkiem były nowe stroje naszej kadry - pionowy czerwony pasek na koszulce i brak logo PZPN. Jak widać nie pomogły zmienić oblicza gry naszej reprezentacji, która od pewnego czasu załamuje nie jednego kibica.
 

Podziwiam tych 41 652 kibiców, którzy zapłacili za bilety a jednocześnie zmarnowali czas oglądając te żenujące widowisko. I nie usprawiedliwia fakt,że brakowało Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, którzy z pewnością strzeliliby 5 bramek. Martwi mnie samo podejście do gry biało-czerwonych. Brakuje mi takich zawodników jak Tomasz Hajto, Piotrek Świerczewski czy Jacek Bąk, którzy potrafili nie raz zmotywować kolegów, postawić się na przeciwników. Nasza kadra nie tworzy tzw. kolektywu. Nie jesteśmy jedną całością, prawdziwą drużyną. Tworzymy tylko zlepek indywidualności, które nie potrafią ze sobą współistnieć, a efektem tego były przegrane eliminacje do mundialu w Brazylii. Osobiście brakuje mi selekcjonera z zagranicy. Prawdziwego profesjonalisty, który stałby się autorytetem dla tych "piłkarzyn". Oczywiście, nie ujmując nic Adamowi Nawałce, bo to dobry trener, ale chyba tylko na realia ekstraklasowe. Dla tego tęsknie za czasami Leo Benhakkera. Nie było Lewandowskich, Błaszczykowskich itp. Drużyna nie miała gwiazd - jednak miała coś więcej - ducha walki, dzięki któremu pokazywali czym jest gra dla kraju, poświęcenie, waleczność.
Ciężko będzie to szybko zmienić, bo póki co stoimy w miejscu, a po eliminacjach do Euro 2016 możemy się obudzić z ręką w nocniku.



 Pozdrawiam, Kamil Gądek
 

3 komentarze:

  1. " I nie usprawiedliwia fakt,że brakowało Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, którzy z pewnością strzeliliby 5 bramek." Mam nadzieję, że to sarkazm :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Za Leo też były gwiazdy. Może nie pokroju Lewandowskiego, ale ludzie, którzy w swoich klubach też wiele znaczyli: Boruc, Żewłakow,M. Lewandowski, Smolarek, czy chociażby Żurawski. Problem tkwi w mentalności tych chłopaków, jakoś piłkarze u21 potrafią zapieprzać na boisku po 90minut i osiągają przyzwoite wyniki.

    OdpowiedzUsuń