Mecz ten obejrzałem dosyć z przypadku. Rozczarowany odwołaniem niedzielnego konkursu drużynowego skoków w Harrachowie, nie wiedząc co począć, zdecydowałem podelektować się spotkaniem hucznie nazywanym "Hitem Ekstraklasy". Wszak obie drużyny mają w swoim dorobku razem dziesięć "Mistrzów" w XXI wieku! Smaczku dodawał fakt iż obie drużyny walczą w tym sezonie o końcowy triumf.
Przed spotkaniem spodziewałem się raczej nudnego widowiska. Brak kibiców na trybunach, pogoda kapryśna. No i decydujący argument: Ekstraklasa. Mecze w tych rozgrywkach niezbyt często porywają na kolana. Co nie oznacza, że kibice swoich drużyn nie podchodzą emocjonalnie do spotkań. Derby Śląska, Krakowa czy spotkania pomiędzy Legią, Wisłą czy Lechem to już klasyk i gratka dla niejednego pasjonata polskiego futbolu. I nie obchodzi fakt, że dla Europy liczymy się mniej więcej tak samo jak Szwedzi w skokach, czyli w zerowym stopniu. Wstydem jest iż polski zespół po raz ostatni w fazie grupowej Ligi Mistrzów grał w 1996 roku (Widzew Łódź). Wstydem są również baty, które nasze drużyny zbierają od herosów z Estonii, Azerbejdżanu czy Kazachstanu. Najważniejsza jest jednak miłość do drużyny oraz kibicowanie, no i wreszcie satysfakcja, że "nasz plac pokonał wasz plac".
W takich momentach, aż nie potrafię się powstrzymać:
Wybaczcie, że tak narzekam. Po prostu za dużo w ostatnim czasie się skompromitowaliśmy. Mamy piękne stadiony, świetnych kibiców, którzy dopingują swoje ekipy ( z wyjątkiem pseudokibiców, ale tych można spotkać wszędzie), a drużyny jakoś nie potrafią się do tego dostosować. Ja rozumiem, że dysponujemy budżetem na poziomie tygodniowej wypłaty Messiego czy Ronaldo i nie posiadamy zawodników z najwyższej półki... no, ale kurde, przykłady zespołów takich jak słowacka MSK Żilina, białoruski BATE Borysów czy węgierski VSC Debreczyn dają do myślenia. Drużyny te posiadają porównywalne, a nawet niższe budżety do niektórych ekstraklasowych ekip, a dały radę awansować do LM. Można?
Dobra, koniec hejtu. Skupmy się na dzisiejszym spotkaniu, bo na prawdę mogło się podobać. Już pierwsza akcja w 2 minucie przyniosła Legii gola. Ładne podanie w polu karnym Żyry do Radovicia, a ten z drugiej lini, strzałem przy dalszym słupku nie dał szans Miśkiewiczowi. Taki cios mógł mocno zdeprymować Wiślaków. Na domiar złego, kapitan krakowian - Arkadiusz Głowacki, po dosyć bezmyślnym faulu od tyłu, wyprostowanymi nogami na Michale Żyro w 27 minucie został wyrzucony z boiska. 9 minut później swoje premierowe trafienie zaliczył młody Słowak Ondrej Duda, sprowadzony przez Legię w zimowym okienku transferowym z Koszyc. Dostał podanie zza pola karnego od Brozia i wolejem pokonał bramkarza Wisły. 2:0 dla Legii, krakowianie grają w dziesiątkę - to nie może się inaczej skończyć jak pewnym zwycięstwem stołecznych. W między czasie obie drużyny przeprowadzały ciekawe akcje, które cieszyły oko. Na drugą połowę widać było, że Legioniści wyszli pewni zwycięstwa. Można rzec, że zemściło się to na nich. Mój piękny obraz ciekawego meczu przysłoniły nieco pierwsze fragmenty drugiej połowy. Brak pomysłu gry Legii, duża niecelność podań obu ekip. Na szczęście szybko "obudziła mnie" bramka dla Wiślaków w 66 minucie. Jakby na przekór wszystkim chcieli dowieść, że cud na łazienkowskiej jest jak najbardziej możliwy. Semir Stilić, Bośniak, który kilka lat temu czarował swoją grą w Lechu Poznań, ograł legionistę przy końcowej linii pola karnego , wyłożył piłkę do Guerriera, a ten uciszył kibiców Legii na tryb... oczywiście przed telewizorami. Wisła chcąc iść za ciosem zmarnowała świetną okazję w 71 minucie. Guerrier w polu karnym Legii nieczysto uderzył w piłkę, która szczęśliwie trafiła do Pawła Brożka, który... też nieczysto trafił w futbolówkę posyłając ją pare metrów od bramki Kuciaki. Prawdziwe "combo". Pomyślałem sobie wtedy znów "ah ta nasza ekstraklasa". Jednakże cały mecz to była jedna huśtawka nastrojów dla mnie oraz dla obu ekip. Dlatego też powinienem wyrzucić myśli przy ostatniej sytuacji Wiślaków, ponieważ bramkę, którą zdobyli, a właściwie zdobył Stilić, można śmiało pokazywać w każdej stacji sportowej na świecie. Idealny strzał z rzutu wolnego z 30 metrów, piłka odbija się jeszcze od poprzeczki nie dając szans Kuciakowi. Stadiony Świata.
Kibice Białej Gwiazdy zapewne skakali z euforii przy niedzielnym obiadku, a Ci z Warszawy śmiało mogli ze zdenerowania wyrzucić swój odbiornik przez okno. A po sytuacji w 88 minucie meczu, gdzie Dwaliszwili nie strzelił gola z dwóch(!) metrów, mając przed sobą leżącego bramkarza Wisły, z bezradności mogli popełnić swoiste Harakiri. Wisła dowiozła cenny remis. Plusem meczu jak najbardziej okrzyknięty Semir Stilić, a ja zadowolony, że mogłem na osłodę odwołania skoków, obejrzeć ciekawe widowisko.
Na koniec optymistycznie. Aby nie posądzić mnie za marudę i hejtera. My też możemy u siebie posmakować trochę prawdziwego, zachodniego futbolu.
Pozdrawiam, Kamil Gądek
Stilic taka brame zasadził a kibice sie nie cieszyli :(
OdpowiedzUsuń